Mój B. powiedział, że mogę sobie pisać blogi i inne takie byle bym nie pisała o nim. A jak ja mam o nim nie pisać skoro on zajmuje większą część mojego życia. Strasznie mi dzisiaj weny twórczej brak do pracy. Powinnam zająć się tysiącem różnych tematów, ale skoncentrować się nie mogę. Byle do maja. Budzę się rano i powtarzam sobie to codziennie. Byle do maja. W maju B. wychodzi ze straży. No i nareszcie nie będę musiała zmagać się sama z dniem codziennym. Wcale nie musi być łatwiej, ale przynajmniej będzie się do kogo odezwać. Wracam do domu, robię sobie cieplutką herbatę elgrej :) siadam w kąciku, cichutko leci sobie Sambora , palę papoieroska i tak rozmyślam. Przyłapałam się na tym, że gadam sama do siebie. To jest albo ostatnie stadium normalności, albo pierwsze nienormalności.
Piotr przywiózł mi z Kołobrzegu maskę. Ale jestem pewna, że to sprawka mamy, a on w ogóle nie wpadłby na taki pomysł. No bo przecież ja nie jestem jego córką, a tylko one są idealne.
Chciałabym mieć dziecko, ale B. nie chce. Nie ma to jak znaleźć sobie młodszego faceta.