Komentarze: 1
Dostałam ataku śmiechu. Po raz kolejny usiłując wytłumaczyć PG na czym polega zmiana dokumentu wynikającego z błędu kierowcy. Strasznie to było skomplikowane, bo Pan PG ma chyba problemy ze zrozumieniem rzeczy mało skomplikowanych, a na dodatek wynikających z błędów jego podwładnych. Oczywiście na mojej głowie było odkręcenie tego, że kierowca niespecjalnie chyba umie czytać i pomylił firmy, które czarno na białym (a właściwie żółtym) miał napisane. Inna sprawa, że magazynier tej firmy sam nie odczytał nazwy poprawnie. Faktura poszła dalej i odkręcanie tego zajęło mi dwadzieścia minut mojego drogocennego czasu. A przecież mam na głowie dość swoich tematów. Takich których nota bene nie rozumiem.
B. chyba się obraził, bo jakby mało się odzywa. Mógłby już wyjść, bo zwariuję w domu bez niego. Wracam a tu pusto, nie ma nikogo z kim można by pogadać ani się wyżalić. Byle do maja, to moje motto. Przecież jakoś musimy przetrwać tę jego straż durną.